wpis z 12 lut 2017

15 - Czucie w HD
„Chcę widzieć zależności, kody i programy według których działają ludzie. Chcę umieć to zauważyć, zdiagnozować i pomóc im. Chcę wiedzieć co jest przyczyną różnych problemów.” „To w takim razie – powiedział Mistrz – potrzebujesz pokochać siebie.
Wyobraź sobie, że ktoś ci proponuje hamburgera. Najlepszego na świecie. I zawsze będzie ci go mógł dać. A teraz wyobraź sobie, że masz dostęp do własnej kuchni. Kuchni wyposażonej we wszystko, co tylko możliwe. Masz tam wszystkie narzędzia, sztućce, garnki, patelnie, talerze, przyprawy oraz całą lodówkę i spiżarnię pełną wszystkiego, czego potrzebujesz. Jak masz dostęp do tej lodówki, to po co ci ten ktoś od hamburgera?” Ta kuchnia to nasza wewnętrzna mądrość. Każdy z nas ją ma, a droga do niej prowadzi przez serce.
Od samego początku zastanawiałam się, co to jest właściwie ten rozwój duchowy. Jak do tego podejść, co robić, czym się zająć. Pytania mnożyły się. Miałam jakieś mgliste pojęcie – kojarzyli mi się jacyś nawiedzeni guru, prawie lewitujący. Coś mi nie zgrywało. No nie tam chciałam iść. To pytanie długo mi się tłukło po głowie – na czym polega rozwój duchowy? No tak, tłukło się, bo po pierwsze nie zadałam tego pytania wprost komuś, kto by mi na nie odpowiedział, a po drugie wydawało mi się, że powinnam znać odpowiedź. Dzisiaj już pytam.I zawsze dostaję odpowiedź. Wystarczy, że zaczniesz, że zrobisz najmniejszy choćby wysiłek, żeby poprawić swoją sytuację, że poprosisz Górę o pomoc – a dostaniesz ją. Dostaniesz znaki w postaci ludzi, którzy nagle coś powiedzą niby bez znaczenia, ale ty będziesz wiedzieć, że to ważna informacja, w postaci piosenki w radiu, cytatu w filmie czy napisu na plakacie. Dla mnie jedną z ważnych wskazówek są również sny.
Czyli – co to jest rozwój duchowy? To nic innego jak poznanie i odkrycie siebie i swojego celu życia. To określenie swoich granic, gdzie kończy się pomoc, a zaczyna wykorzystywanie. To również nauczenie się dbania o siebie jak o najukochańszą osobę i przede wszystkim nie zdradzanie siebie żadnym czynem ani decyzją. Może się czasem wydawać, że znasz siebie, no bo przecież wiesz co lubisz czego nie, znasz swoje reakcje w danej sytuacji, potrafisz przewidzieć większość swoich zachowań. A czy wiesz DLACZEGO działasz tak, a nie inaczej? Czy zauważasz powtarzający się schemat w relacjach z ludźmi, w związkach? Kiedy się denerwujesz, krzyczysz, obrażasz na innych? Kiedy będziesz świadoma/-my odpowiedzi na te i podobne pytania, wtedy będziesz na dobrej drodze aby znać siebie. Znać siebie to ufać sobie. To mieć pewność, że w różnych sytuacjach, które życie postawi przed tobą jako wyzwanie pozostaniesz sobą. To mieć nienaruszalne wartości, które określają ciebie i nie zmieniać ich jak reguł w trakcie gry. Bo kiedy już poznasz siebie i zobaczysz jakim jesteś cudownym człowiekiem, kiedy pokochasz siebie i zaakceptujesz siebie takim, jakim jesteś, to wtedy znikną wszelkie ściany, mury, bariery, złości, lęki, depresje – czyli wszystko to, co nie pozwala ci żyć pełnią życia i cieszyć się życiem tak szczerze jak dziecko.
Często powtarzam, że każdy z nas ma swoją drogę, swój cel, a to czym się dzielę przyszło do mnie, aby mnie czegoś nauczyć i jest moje. Powoli moja własna droga się krystalizuje, widzę pewne zarysy, obserwuję zachodzące we mnie zmiany. Lubię je. Podobam się sobie coraz bardziej. Nie zmieniam się dla ludzi tylko dla siebie. A może nie zmieniam tylko odkrywam...??? Moje zmiany polegają na tym, że powoli, ale konsekwentnie uczę się tego kim jestem i co czuję. I to właśnie czucie stało się jednym z moich celów. W sytuacjach, kiedy ludzie zazwyczaj się wzruszali ja nie czułam nic. Ktoś przeżywał, ronił łzy – na filmie, piosence czy patrzeniu na obraz. Ja nic. Zaczęło mi to przeszkadzać, bo pomyślałam, że jestem chyba jakimś cyborgiem. Zdarzało mi się płakać, czy wzruszyć na filmie, ale to nie było to. Doszłam do serca – czyściłam ranę w nim spowodowaną zakodowanym odrzuceniem, brakiem akceptacji i tym podobnymi. Dzisiaj jest inaczej. Nagłe łzy niespowodowane cierpieniem nazywam nagłym porykiem (poryk, czyli płacz po jakiś duchowym oczyszczaniu, nagły poryk – łzy spowodowane nagłym wzruszeniem). To jest dla mnie coś niesamowitego – idę ulicą, słucham piosenki, jakieś słowa o wolności – łzy, dziękuje za coś – łzy, jakieś zdanie rzucone w telewizji, które poruszyło ważną strunę – łzy. To jest piękne, bo te wszystkie chwile dotykają we mnie czegoś, co sprawia, że wiem, że czuję. Ale to jest jak dotknąć nieba. Nie potrafię tego opisać, a zazwyczaj nie sprawia mi to trudności. Odczuwam inaczej w sytuacjach, w których kiedyś było mi to zupełnie obojętne. Potrafię się wczuć w rozmowę, wejść w emocje, zaangażować się – czuję!!! Nazywam to czuciem w HD. To tak, jakby serce zaczęło żyć swoim życiem. Mistrz Jan powiedział mi kiedyś: myśl sercem. Nie opanowałam tej sztuki jeszcze w pełni, ale to właśnie ćwiczenie czyni mistrza. Więc ćwiczę. Na to potrzeba też czasu dla samej siebie, żeby móc zastanowić się nad minionym dniem, emocjami, pokojarzyć fakty, usiąść z błogim uśmiechem w fotelu i powiedzieć do siebie: tak, to był fajny dzień, dużo dziś czułam.
Zostaw komentarz