wpis z 12 lut 2017

13 - Michał i ja
Nasze losy splatały się w kilku życiach. Kto żyje w świecie 3D ten wie, że to co widać, to nie jedyne, co istnieje. Patrzysz czasem na drugiego człowieka, rozmawiasz z nim i wiesz, że to nie wasze pierwsze spotkanie. Nierzadko zdarza się, że łączą nas traumatyczne przeżycia z poprzednich wcieleń, ale i tak skupiamy się na tym, co jest tu i teraz.
Poznaliśmy się w 2014 roku na kursie Tarota kabalistycznego. Nie przewidywałam, że nasza znajomość w ogóle przetrwa. Nie zauważałam niczego, co mogłoby nas wtedy łączyć, jakby zupełnie dwa światy. Michał wydawał mi się niedojrzały, choć już wtedy miał dużą wiedzę. Po skończonym kursie, kiedy wróciłam do domu okazało się, że nie mam certyfikatu. Po krótkiej dedukcji wykombinowałam, że musiał go zabrać Michał, bo miał na stole mnóstwo swoich kartek, zeszytów i zapakował wszystko razem. Miałam rację. Certyfikat mi odesłał, dodał na FB i tak słowo po słowie pisaliśmy. Tak naprawdę to, że my się dzisiaj przyjaźnimy zawdzięczam jemu. To on z uporem podtrzymywał tę znajomość, po prostu pisał, pytał, weryfikował. Z czasem to już były regularne rozmowy i dyskusje. Mamy zupełnie inne spojrzenie na świat – ja patrzę przez uczucia i emocje, on przez kabałę, systemy i archetypy. Łączy nas psychologiczne podejście, chęć wniknięcia w sprawy głębiej; dzieli sposób mówienia – mój emocjonalny, jego racjonalny i oschły. Ale w sumie w niczym nam to nie przeszkodziło. Z dwójką innych przyjaciół stworzyliśmy Drużynę Liścia i razem pojechaliśmy do Indii poszukać odpowiedzi w bibliotece palmowych liści. Cztery osoby, czworo przyjaciół, cztery indywidualności – jedna Drużyna. Każdy z nas po swojemu przeżywał Indie. Na koniec, podczas ostatniego pożegnania z oceanem jak dzieci rzucaliśmy się oceanicznym piachem. To był dla nas wyjątkowy czas, czuliśmy tam fizycznie każdą przeżytą wspólnie minutę.
Po ponad 2 latach nagle zadziały się wydarzenia w naszej już ośmioosobowej grupie, na które nie mieliśmy wpływu. Również nie potrafiliśmy zrozumieć, co się tak naprawdę stało. Straciliśmy zaufanie, a brak możliwości wyjaśnienia tych wydarzeń w racjonalny sposób spowodował, że nastąpił rozłam. Nasze własne decyzje spowodowały, że odeszliśmy. Wewnętrzne przekonanie mówiło wyraźnie – odejdź i znajdź perspektywę. To tak naprawdę spowodowało w nas kolejny skok ewolucyjny. Zadziwiająco dojrzeliśmy i nagle okazało się, że na zasadzie wymiany energii połączyliśmy dwa przeciwne pierwiastki.
Była bardzo późna styczniowa noc, rozmawialiśmy na skypie. Analizowaliśmy zaistniałą sytuacje przez pryzmat własnych odczuć, co się w nas zmieniło, co nam dała ta sytuacja, no i... co dalej. W czasie rozmowy, w pewnym momencie Michał mówi:
- Wiesz, ja muszę zrobić to, co widziałem w mojej wizji. Po prostu odciąć się od wszystkich tych osób, żeby zyskać dystans i zrozumieć, co się stało.
Spoglądam na niego i już wiem, co chce powiedzieć. Patrzy na mnie uważnie i powtarza:
- Rozumiesz, że to znaczy od wszystkich?
Z powodu odczuwania rzeczy w wersji HD już mam łzy, to jest tzw niekontrolowany „poryk” z emocji.
- Tak, rozumiem. Znaczy ze mną też.
-Tak – wtedy zmienia mu się twarz, łagodnieją mu oczy, twarz pokazuje uczucia i emocje, takie same, jakie widziałam tylko raz, kilka dni wcześniej. – Z tobą mam najgorzej.
- Ale dlaczego ze mną najgorzej?
- Łączy nas więź. Obawiam się, że tego nie zrozumiesz i nie zaakceptujesz.
Czuję, jak łzy cicho płyną, ale ja przecież wszystko rozumiem, wiem dlaczego musi to zrobić, rozumiem potrzebę podążania za własnymi potrzebami wyższego Ja.. Przez tę krótką chwilę otworzył się, pozwolił, by cząstka jego duszy wyjrzała na zewnątrz. Patrzyłam na niego jak zaczarowana, ponieważ pozwolił sobie na to, aby jakiekolwiek uczucia wymknęły się na zewnątrz.
- Muszę po prostu udać się do pustelni i w samotności to wszystko przemyśleć.
Wiem, że widział moje wzruszenie, ale nie miało to znaczenia. Tak naprawdę wtedy właśnie, bez słów oboje doskonale wyczuliśmy, co się dzieje. Jesteśmy dojrzali na tyle, że rozumiemy problem życiowych wyborów. Kiedyś bym się szarpała, rozdzierała szaty, dzisiaj jest mi po prostu smutno, ale mam zrozumienie w środku i dlatego jest inaczej. Zrozumiałam, że aby dotrzeć do prawdy czasami potrzebujemy odciąć się od wszystkich i od wszystkiego, aby poza wszelkimi wpływami zanurzyć się tylko w sobie. Mimo okoliczności i towarzyszących nam uczuć przez tę jedną krótką chwilę, kiedy pozwolił się sobie otworzyć na uczucia dowiedziałam się, że jestem dla niego ważna, że łączy nas pewna wyjątkowa więź, z której nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę. Dotychczas po prostu byliśmy, wymienialiśmy poglądy, dyskutowaliśmy, próbowaliśmy przekonać się nawzajem, ale coś się zmieniło. Kiedy – jak to zazwyczaj po bitwie – opadł kurz, i podsumowaliśmy straty pośród przyjaciół, okazało się – zgodnie z teorią – że nic nie dzieje się przypadkiem i z pozornych strat zawsze można wyciągnąć zyski. Spojrzał na mnie i powiedział:
- Ale to nie jest na zawsze, trochę może mi to zająć, ale wrócę.
Jak się tak nad tym zastanowić to jest to dziwna relacja – 15 lat różnicy, wspólny język, wspólne tematy, możemy rozmawiać o wszystkim, jesteśmy jak przeciwieństwa – ogień i woda, czasem Michał jest jak ziemia. Wtedy ja robię wszystko, co mogę, żeby go „zalać”, ale on się nie daje. Mamy z tego frajdę. Jest młody i tak bardzo dojrzały, jak na swój wiek. Podziwiam to. W wielu tematach uzupełniamy się. Najlepszą dla nas relacją jest team oparty na zrozumieniu i wsparciu. Przez długi czas broniliśmy w słownych walkach własnych przekonań.
Ja: Bo ty nie pokazujesz uczuć! Musisz pokochać siebie!
On: Nie wrzucaj wszystkich do jednego worka, ja muszę zbudować swój własny system!
Ja: A gówno tam system, musisz czuć, ćwiczyć intuicję!
On: Nie da się bez systemu! Jak to wszystko poukładasz?
Ja: Jak to jak? Intuicją, a poza tym ja na spontanie jadę!
Tak to najczęściej wyglądało. Raz na jakiś czas – nie za często zdarzało się i tak:
On: Wiesz, miałaś rację z.....
Ja: Tak pomyślałam, że to, co powiedziałeś na temat ... ma sens.
Dzisiaj, kiedy zobaczyłam zmiany w nim i we mnie, uświadomiłam sobie, że jednak czas, który spędziliśmy razem był bardziej owocny niż nam się wydawało. Ja dzisiaj zrozumiałam, że powinnam skupić się na szukaniu archetypu kobiety we mnie, a on już wie, że dokądkolwiek nie pójdzie, będzie szedł przez serce. Zadaniem olbrzymim jest dla nas połączenie pierwiastka rozumu z sercem oraz aby zamiast te energie dzielić to raczej powinniśmy je połączyć. Nawet usłyszałam od niego ostatnio, że teraz mówię z sensem, a jemu kazałam zapisać w zeszycie (bo nie lubię tego mówić ani się powtarzać), że miał rację co do archetypów i pewnej przydatności systemu.
I tak oto w pyle po bitwie wyłania się obraz – nasza wspólna droga tak naprawdę dopiero się zaczyna – jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Mamy w sobie dla siebie brakujące elementy. Siedzę i wczuwam się w to, co czuję. Przepełnia mnie spokój, jeszcze nic nie wiem, to dopiero kolejny początek, ale wiem, że to będzie piękna droga. Odkryjemy ważne dla nas rzeczy, wymiana energii trwa – im dłużej ją wymieniamy, tym więcej jej powstaje. Wspólne traumatyczne dla nas przeżycie połączyło nas jeszcze bardziej. Jeśli wszystko co przychodzi potraktujemy jak naukę, to można z tego wyciągnąć bardzo cenne wskazówki i małe olśnienia. Początek roku przyniósł nam nieoczekiwany zwrot akcji, nowe przemyślenia, dojrzałość – to tak, jak uzyskać kolejny stopień wtajemniczenia. Idę dalej swoją własną drogą, nadal szukam, sprawdzam, badam i czuję i bardzo cieszę się, że nie jestem w tym sama, że mam dookoła siebie ludzi, którzy starają się mnie rozumieć i na których mogę liczyć.
Zostaw komentarz