O moich książkach

12 - O uczuciach toksycznych,...

Ten rodzaj uczucia potrafi zniszczyć każdą relację po rozstaniu. A przecież kiedy dwoje ludzi, których coś kiedyś połączyło, rozstaje się, nadal mogą mieć normalne przyjacielskie relacje, zwłaszcza, kiedy są dzieci. Jak to osiągnąć i czy to w ogóle możliwe? Tak, to jest możliwe, jeśli spełnimy kilka warunków i popracujemy nad tym. Mamy cel, np. dobro dzieci lub własne dobre samopoczucie.
Warunkiem niezbędnym jest dojrzałość emocjonalna. Kiedy zdajemy sobie sprawę na tzw logikę, że dobrze byłoby takie normalne relacje zachować, ale wiemy, że może być ciężko to już pierwszy krok zrobiony.
Wiem, że nie jest to proste, bo zajęło mi to około dwóch lat. Byliśmy razem prawie 16 lat, problemy zaczęły się 5 lat wcześniej. Kobieta chce być tą wyjątkową, mieć z partnerem niezwykłą więź, której nie da mu żadna inna. A co jeśli coś bardziej wyjątkowego daje mu ta inna? Jedzie nam to po psychice, ryczymy jak obłąkane, przeżywamy dramat życia, jesteśmy gotowe zrobić wszystko by go odzyskać, by w pełni znów był, zaangażowany jak kiedyś. Tutaj trzeba zadać sobie pytanie – dlaczego tak się czuję i co właściwie czuję? Czy to naprawdę z miłości, ze strachu czy może to właśnie pies ogrodnika? Ja wiedziałam, że u mnie przeważał pies ogrodnika. Relacje jakie miał mój mąż z nią były wyjątkowe. Łączył ich magiczny seks. Choćbym stanęła na głowie nie byłabym w stanie tego mu dać. Dlaczego? To akurat proste – bo między nami nigdy nie było tej nienazwanej kosmicznej chemii, która pojawia się w niektórych związkach. A dla niego to było ważne.
W czasie tego całego okresu, kiedy walczyłam jak lwica, kiedy przeżywałam, płakałam to również nieprzerwanie myślałam, wyciągałam wnioski, obserwowałam siebie i krok po kroku robiłam postępy.
Pierwszym olśnieniem było: cóż, ja mu tego nie dam. Pamiętam ten moment bardzo dobrze, lato 2013 – stałam przy oknie w kuchni, wyglądałam i wtedy do mnie przyszła ta myśl. Jej oczywistość poraziła mnie. No, tak. Ja mu tego nie dam, czegoś takiego nigdy ode mnie nie dostanie. Poczułam jak coś spada mi z ramion – jakby ciężar oczekiwań wobec siebie samej. Kolejną rzeczą, jaka do mnie przyszła było, że nie będę nigdy taką, jaką on by mnie chciał widzieć. Mogę być tylko i wyłącznie sobą. A takiej mnie nie akceptował, wiele moich cech krytykował, próbował mnie zmieniać, a że jestem oporna stąd wynikały konflikty. Po czasie zrozumiałam, że błąd tkwił w samym założeniu – bo dziś już wiem, że kochasz kogoś takim jaki jest, a nie zmienioną wersję według własnych kryteriów. Po prostu – nie byłam tą kobietą dla niego. To było kolejne oświecenie.
Jak uświadomimy sobie te proste prawdy – to jest lepiej. Krok po kroku doszłam do miejsca, w którym jestem dzisiaj. Po drodze zaczęłam pracę nad sobą i dowiedziałam się kilku istotnych rzeczy: że nie ma sensu próbować spełniać czyichś oczekiwań, bo to wbrew sobie i sztuczne jak miód, że ci, co cię naginają do zmian oraz ty sama, która się zmieniasz, bo ktoś tego oczekuje oznacza niedojrzałość i brak świadomości po obu stronach, że próby wymuszania zmian na kimś są toksyczne i że lepiej się rozstać i znaleźć kogoś dla kogo taka, jaka jesteś, będziesz idealna.
I to był kolejny punkt do którego doszłam. Zamiast zmieniać się w kogoś kim nie jestem, starać się wbrew sobie dajmy ludziom czego potrzebują. Po prawie 16 latach rozstaliśmy się. Na myśl o jego smsach do innych kobiet, spotkaniach, rozmowach przez telefon nie boli mnie już żołądek. Pamiętam to uczucie bardzo dobrze – to taki swoisty test na psa ogrodnika – jeśli poczułam palenie w żołądku, jak od kwasu, to znaczy – jest! - głupia zazdrość. Skąd to uczucie chorej zazdrości w ogóle? Ja nie wiem – trzeba by zapytać psychologa, ale większość z nas wcześniej czy później doświadcza go. W końcu poddałam się i uświadomiłam sobie, że kochałam go tak, jak umiałam. Dałam mu to, co mu mogłam dać, więcej nie potrafiłam. Że on przecież będzie dla kogoś wspaniałym mężczyzną, idealnym, ale nie dla mnie. I że ja dla kogoś będę idealną kobietą, ale nie dla niego. To było ostatnie olśnienie, jakie do mnie przyszło. W międzyczasie, choć było to niezwykle trudne, zdałam sobie sprawę, że ja mu najzwyczajniej w świecie nie dam szczęścia, ale ktoś da. I że życzę mu tego prosto z serca. Było to szczere. Żadne z nas nadal nie jest w stałym związku, więc jest względnie spokojnie, ale wiem, że czas próby przede mną. Przyjdzie moment prawdy, moment zderzenia się własnych przekonań z rzeczywistością. Chciałabym tę próbę przejście pomyślnie, ponieważ zależy mi na dobrych relacjach między nami. Chcę go widzieć szczęśliwym i spełnionym – zasługuje na to. Między nami jest więź – ona zawsze już będzie, ale nie jest wystarczająca, aby razem mieszkać i żyć, natomiast jest idealna, aby z czasem stworzyć prawdziwą przyjaźń. Możemy na sobie polegać, czasami się „czytamy”, tylko my jesteśmy w stanie porozumiewać się za pomocą cytatów ze wszystkich bajek pixara i disneya, 16 wspólnych lat to dużo i nikt nam tego nie zabierze. To nie jest czas, który chcę przekreślić i zapomnieć. Chcę go pamiętać i móc wspominać dobre chwile. Życie jest za krótkie, by żyć złą przeszłością. Nandu Gruha w Indiach powiedział mi m.in.: zapomnij złą przeszłość, pamiętaj dobrą przyszłość. I tego zamierzam się trzymać.
Opublikowany: Blog

Zostaw komentarz