O moich książkach

Lydvik von Dern - jeden z bohaterów "Białoksiężnika"

[...] "Śmiech urwał się nagle, jakby ktoś pstryknięciem palca zamroził wszelkie dźwięki. Spojrzeli tylko na siebie, ponieważ dobrze wiedzieli, kogo za chwilę zobaczą.
Ciemne włosy, poprzetykane siwymi nitkami, jak zazwyczaj zostały gładko zaczesane do tyłu i dziś zaplecione w warkocz. Czarny sygnet połyskiwał na palcu. Nieskazitelny czarny garnitur podkreślał sylwetkę mężczyzny. Biła od niego silnie wyczuwalna aura charyzmatyczności i tej pewności siebie, której nie można się nauczyć.
Zimne spojrzenie jasnych oczu przesunęło się po mężczyznach, po czym zatrzymało na Nei. Prawa dłoń bawiła się mankietem lewego rękawa. Na twarzy Lu bardzo powoli zaczęło pojawiać się coś, co bardziej przypominało grymas drapieżnika niż uśmiech człowieka.
– Neja, jak miło.
Dziewczyna odpowiedziała uśmiechem.
Phil doznał szoku. Patrzył na nią i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Spojrzał na Jerome’a. Zaskoczenie widoczne na jego twarzy świadczyło, że wysnuł on podobny wniosek: ona się go nie bała.
– Dzień dobry, szefie. – Uśmiech Nei się poszerzył.
Lu się roześmiał. Tego było już za wiele. Co prawda dziwne, niskie dźwięki przypominały raczej pomruk burzy i trudno nazwać je śmiechem, ale kąciki ust mu drgnęły, a jeden nawet lekko się uniósł. Obaj zobaczyli taki grymas na jego twarzy po raz pierwszy.
– Wyczułem za wysoki poziom endorfin wśród moich pracowników – powiedział powoli Lu – więc osobiście pofatygowałem się sprawdzić, co wywołało taką niesubordynację."

Opublikowany: Białoksiężnik

Zostaw komentarz